Hela ma już 7 lat!
Decyzja o wyborze szkoły dla mojej słyszącej córki, Agaty, nie była łatwa – to uczucie zna z pewnością każdy rodzic 7-latka. W przypadku Heleny, ze względu na niedosłuch wybór odpowiedniego miejsca był jeszcze większym wyzwaniem. Targały mną wątpliwości: jaką szkołę wybrać – zwykłą, a może integracyjną? Czy inne dzieci ją zaakceptują?
Poszukiwania szkoły idealnej
Nasze poszukiwania ograniczyliśmy do kilku placówek. Wybór miał paść na jedną z trzech:
- Szkołą publiczną w naszej gminie (3 km od domu),
- Szkołą publiczną dla dzieci niesłyszących (25 km od domu),
- Szkołą prywatną (300 m od domu).
Wśród rozważanych przez nas opcji nie było idealnego rozwiązania – każde z nich miało zarówno mocne, jak i słabsze strony. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na zapisanie Heleny do szkoły znajdującej się najbliżej naszego domu.
Co przemówiło za tym, że wybór padł właśnie na szkołę prywatną?
- Bliska odległość. Nie ukrywam, że w przypadku dwójki dzieci to bardzo solidny argument “za”.
- Małe klasy liczące do 16 dzieci. W mniejszych grupach łatwiej się integrować i uczyć.
- To szkoła, do której zapisana jest Agata. Organizacja dnia jest wobec tego znacznie prostsza.
- Kilkoro dzieci z zerówki Heli również wybrało tę szkołę.
- W szkole Helena ma już sporo znajomych – głównie przez swoją starszą siostrę. Nie było więc obaw, że nie zostanie zaakceptowana przez środowisko.
- Nauczyciele mają tu innowacyjne podejście do nauki.
- Szkoła oferuje wiele zajęć dodatkowych.
- Świetlica jest czynna do godziny 18:00.
W oczekiwaniu na „ten” dzień…
Na pierwszy dzień szkoły Hela oczekiwała z niecierpliwością. Dni do 2 września odliczała przez całe wakacje! Dzień przed tym ważnym dla niej wydarzeniem wybrała i przygotowała ubrania. Nazajutrz wstała wcześnie, przygotowała się i z podekscytowaniem oczekiwała na wyjście z domu.
Uroczystość rozpoczęcia roku szkolnego trwała około 2 godziny. Następnie rozpoczęły się zajęcia integracyjne, po których dzieci mogły spędzić czas bawiąc się na podwórku.
„Mamo! Przyszłaś za wcześnie!”
Gdy przyjechałam odebrać Helę, ze zmartwieniem zauważyłam, że jest bardzo smutna. Czyżby dzień nie potoczył się tak, jak tego oczekiwała? A może ktoś sprawił jej przykrość? Szybko okazało się, że powód leży gdzie indziej. Gdy zapytałam ją, co się stało, usłyszałam: „Przyszłaś za wcześnie! Jutro chcę być odebrana jako ostatnia.”. Kamień spadł mi z serca gdy uświadomiłam sobie, że Hela tak szybko pokochała szkołę i swoich nauczycieli.
Stopniowe oswajanie nowego otoczenia
Wiedzieliśmy, że ze strony nowych kolegów Heli prędzej czy później pojawią się pytania. Z tego względu już w pierwszym tygodniu szkolnych zajęć wraz z mężem przygotowaliśmy prezentację multimedialną o niedosłuchu i implantach. Korzystając z filmów MED-EL udało nam się przygotować interesującą 30-minutową lekcję, która przyniosła oczekiwane rezultaty. Dzieci z zainteresowaniem zadawały pytania, przymierzały procesory i aparaty słuchowe, wypełniały tematyczne kolorowanki. W ten sposób udało nam się zaznajomić klasę zarówno z Helą, jak i problemem niedosłuchu.
Pierwsze chwile Heli w szkole: podsumowanie
Jakie są nasze wrażenia po upływie pierwszego semestru? Czuję, że ta szkoła okazała się celnym wyborem. Hela odnalazła się w nowym otoczeniu, nawiązując przyjaźnie zarówno w swojej, jak i w innych klasach. Świetnie radzi sobie z matematyką i angielskim, gorzej z czytaniem i pisaniem. Jest chwalona przez nauczycieli za chęci do pracy, choć nie ukrywają, że ma dość wysoki temperament. Szkolny psycholog uznał, że Hela jest świadoma swojego niedosłuchu, potrafi o nim opowiadać, a co najważniejsze – akceptuje go.
Póki co, szkolna przygoda Heleny przebiega tak, jak tego oczekiwaliśmy. Tak jak i ona z niecierpliwością czekamy na to, co przyniosą kolejne miesiące nauki.